Tak bardzo cię kochał nasz Wujek:
morze nasze morze - śpiewał wakacyjnie.
Twe fale całowały ślady jego świętych,
niezmordowanych stóp na piasku;
od drogi daleko za grzbietem sosen
pokrywających koleiny nienawiści;
wojna dogorywała wciąż na dnie lasu,
a Wujek odkażał ją kroplami różańca.
Kochał samotne spacery wzdłuż plaży;
wymykał się sprytnie pół nagim uśmiechom:
czy ja gdzieś kiedyś księdza nie spotkałem?
Nie zbierał muszelek, ale zawsze pochylał się
nad złocistym błyskiem jasnego bursztynu,
miliony lat - powtarzał niezwykle wzruszony,
miliony lat - lecz Pan Bóg od niego starszy.
Biegały za nim i przed nim, i wokół niego
zdrowaśki niezdrożone: radosne i smutne,
a czasem wyniosłe jak krzyże trzy w Gdańsku.
Umiejętnie układał je w myślach i w sercu
między intencjami jak stos płonącej miłości
każdemu, kto powierzył modlitwie swój los
zapisany na kartach jego dobrej pamięci.
Chodził nieśpiesznie wieczorami,
urokom oddawał swe oczy, gdy słońce
żegnało świat pocałunkiem morza;
zatrzymywał się wtedy i mówił,
patrzcie uważnie, to nie tylko cud
pięknych płomieni tańczących na falach,
to nie tylko smutek gasnącego złota;
to zaproszenie do zanurzenia duszy
w spływającą z nieba błogosławioną ciszę
Mamy rozkaz cię utrzymać, drżały nuty
Wujkowe i pędziły jak iskry do nieba,
pochylając serca przyjaciół wokół ogniska,
zanurzając myśli w kolorowych płomieniach
największej pasji bogoojczyźnianej Wujka,
nauczyciela: honoru, niezbywalnego
fundamentu duszy białego orła z koroną
krwią męczeńską naznaczoną bohaterów
spoczywających w kolebce pamięci pokoleń.
Albo na dnie z honorem lec -płynęła pieśń
Wujkowa odważnie podjęta przez młode
gałązki sosen wrastających korzeniami głęboko
w dzieje obrońców polskiego wybrzeża.
Morze w Stegnie i kościół piękny, i las sosnowy,
i piaskowy sypki brzeg zatrzymały w swej pamięci
słowa – ślady błogosławione Wujka Aleksandra.
(Ks. Mirosław Drzewiecki)