Kochał piękno przyrody. Obozy wakacyjne organizował zawsze nad morzem. Urzekał go bezmiar morza, a zwłaszcza zachodów słońca, na które starał się uwrażliwiać młodych ludzi. Żeby umożliwić wyjazdy najbiedniejszym, warunki proponował bardzo skromne. Młodzież sama gotowała posiłki. Niejednokrotnie spał z innymi na podłodze, ale zawsze z radością i humorem. Uczył młodzież cieszyć się wszystkim i dzielić się tą radością z innymi. Stałym punktem każdego dnia była Msza święta, kąpiel w morzu, a wieczorem - wspólny spacer połączony z odmawianiem różańca.
Troska o młodzież kazała mu również pomagać w szukaniu mieszkań. Wrocławianie z pełnym zaufaniem zgłaszali mu mieszkania, i to na dogodnych warunkach, których adresy przekazywał młodzieży. Absorbowało to wiele czasu i było niejednokrotnie ryzykowne. A jednak spieszył z taką pomocą.
(ks. bp A. Dyczkowski)
[...] Jeżeli przyglądamy się jego życiu, jakże skromnemu, to przede wszystkim spotykamy prawdę o człowieku rozmodlonym. Człowiek na klęczkach. [...] Człowiek głębokiego życia wewnętrznego, dla którego modlitwa była nie tyle wyjątkowym stanem duszy, co chlebem powszednim, nieodzownym pokarmem, który dawał mu energię od rana na cały dzień. A wiemy, że dzień Wujka kończył się bardzo późno.
(ks. M. Drzewiecki)
Dziś, gdy miłość w świecie jest zagrożona, gdy w konsekwencji zagrożona jest także rodzina i całe narody, powrót do wizji miłości prezentowanej przez ks. Aleksandra Zienkiewicza ma szczególne znaczenie. Myśl jednego z największych ludzi naszego czasu na dolnośląskiej ziemi jest ciągle młoda. Jest godna zgłębiania i stosowania w życiu indywidualnym i społecznym.
(ks. bp I. Dec)
Tak bardzo cię kochał nasz Wujek:
morze nasze morze - śpiewał wakacyjnie.
Twe fale całowały ślady jego świętych,
niezmordowanych stóp na piasku;
od drogi daleko za grzbietem sosen
pokrywających koleiny nienawiści;
wojna dogorywała wciąż na dnie lasu,
a Wujek odkażał ją kroplami różańca.