"O cichy, milczący Krzyżu, jakże nieskończenie wiele umiesz nam powiedzieć - jak potężnie poczynasz uczyć nas wówczas, gdy milkną już wszyscy inni nauczyciele, a wszelka mądrość mądrych staje u swego kresu" (Förster Chrystus a życie ludzkie).
Gdy po wstrząsającym wołaniu: Eloi, Eloi, lamma sabakthami - Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił (Mk 15,34) i po słowach: Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha (Łk 23,46) opadła Chrystusowi głowa na piersi i zamilkły zsiniałe usta, zdawało się wrogom Dobrej Nowiny, że ta skrwawiona Szubienica będzie stała na straży wieczystego milczenia nad Jego dziełami i nauką.
A tymczasem stało się coś przeciwnego. Gdy zamarły na ustach Jezusa ostatnie słowa zrozumiałe tylko dla Żydów, zaczął donośną mowę Krzyż - najpierw skąpany w krwawych promieniach okrywającego się zaćmieniem słońca, a potem olśniony blaskiem Zmartwychwstania Ukrzyżowanego. I przemawia dotychczas językiem zrozumiałym dla wszystkich ludzi i dla wszystkich czasów. Wystarczy tylko przystanąć przy nim i zapytać, kto i za co na nim umiera, a wnet usłyszymy przedziwną i wstrząsającą naukę o wielkich dziełach Boga i zbrodniach człowieka, o naszych losach doczesnych i wiecznych. Przede wszystkim zaś krzyż Chrystusowy mówi nam o nieskończonej wartości duszy ludzkiej, o złości grzechu, o niepojętej miłości Boga dla człowieka i o triumfie zbawienia.
Nie ma człowieka, któryby stojąc pod krzyżem z otwartymi oczyma i zdrowym słuchem serca nie słyszał wołania: "Patrz, jak wielka i bezcenna jest twoja dusza" - i który by tej mowy zgoła nie pojął.
Gdyby wartość i wielkość duszy ludzkiej dawały się zamknąć w ograniczonych dniach ludzkiego życia na ziemi, czyż warto by było ponosić aż taką ofiarę za prawdę i sprawiedliwość? Czyż nie mądrzej byłoby obrać wtedy drogę bardziej "życiową", drogę kompromisu lub najmniejszego oporu? Wtedy bowiem ofiara i cierpienie za sprawy duszy nie miałyby przecież bezwzględnego, dalekosiężnego sensu. Ale krzyż te mniemania i wahania prostuje bez żadnych niedomówień, jasno i bezwzględnie: dusza ludzka jest większa niż cały świat materialny i droższa niż wszystkie jego skarby, nie będzie za wiele oddać za jej zbawienie całe morze bólu, całą swoją sławę, wszystką krew swoją i życie.
Jezus Chrystus dobitnie i jasno podkreślał wielkość i wartość duszy, idąc przez wsie i miasta Palestyny, przemawiając do apostołów i tłumu z uroczych wzgórz galilejskich: Co za pożytek człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej szkodę by poniósł (Mt 16,26). Ale dopiero teraz mowa krzyża z Góry Golgoty czyni tę prawdę wyrazistą i jaskrawą jak purpura krwi spływająca z ran Ukrzyżowanego.
Krzyż zbryzgany krwią Chrystusa nieustannie opowiada światu również o tym, jak wielkim złem, jak straszną przygodą jest grzech. Człowiek skłonny jest ustawicznie łagodzić sąd o złości grzechu, skłonny jest sprowadzać grzech do roli błahostki, bagateli, która niknie w przepaści między małością człowieka a wielkością Boga.
Są i tacy, którzy skłonni są uważać grzech za przygodę wzbogacającą i potęgującą życie. A tymczasem krzyż mówi jasnym i potężnym jak piorun językiem zgoła coś innego o grzechu, skoro potrzeba było potęgi ofiary Boga-Człowieka, aby go przezwyciężyć. Jak wielkim tyranem jest grzech, skoro potrafi zepchnąć opętanych przez siebie ludzi na niziny upodlenia, a nawet pchnąć do zbrodni bogobójstwa! Jakże straszną gangreną duszy jest grzech, skoro potrzeba było Boskiej krwi Jezusa, aby go zmyć ze zbrukanych ludzkich serc!
Patrząc na krzyż uświadamiamy sobie jasno, że dziełem grzechu są skamieniałe serca, zabite sumienia, zwierzęce upodlenie, łzy pokrzywdzonych, przekleństwa torturowanych. Dziełem grzechu są rozwalone domy, pożary i zgliszcza, jęki rannych, poszarpane ciała i stosy trupów na pobojowiskach... Tak, każdy krzyż wiszący w moim pokoju, stojący na rozstaju dróg, czy strzelający w niebo z wieży świątyni mówi każdemu człowiekowi: "Patrz jak straszny jest grzech!".
Ale równocześnie z wrażeniem wstrętu i lęku, jaki budzi w nas grzech, wizerunek krzyża rodzi w duszy naszej uczucie niezrównanej otuchy i radości. Krzyż bowiem z rozpostartymi ramionami i rozpiętym na nim Chrystusem woła do całego świata: "Patrzcie ludzie, jak bezgranicznie wielka jest miłość Boga do człowieka".
Prawdziwa miłość wyraża się ofiarą, poświęceniem. Im większe jest poświęcenie, tym większą miłość wyraża. Jezus na krzyżu spełnia najwyższą Ofiarę: poświęca wszystko, co przedstawia, najwyższe wartości na ziemi: dobrą sławę (umiera na szubienicy pośród zbrodniarzy), zdrowie, krew, życie. A nie ma większej miłości nad tę, kiedy ktoś życie swoje oddaje za duszę bliźniego swego. I Syn Boży, po przyjęciu ciała ludzkiego, nie mógł już dać wyższego i doskonalszego wyrazu swojej miłości nad śmierć swoją na krzyżu.
Wprawdzie i słowa Pana Jezusa, zwłaszcza w przypowieściach, dobitnie i jasno podkreślały miłość Boga do człowieka. Wzruszająca przypowieść o dobrym Pasterzu i synu marnotrawnym wskazywały na niezrównaną miłość Stwórcy do grzesznego człowieka. Ale te nauki i wyjaśnienia nabrały niezrównanej mocy oraz nadludzkiego wyrazu i blasku przez pieczęć krwawej Ofiary na krzyżu. Gdy Jezus zapłakał nad grobem Łazarza, żałobni goście Betanii szeptali między sobą: "Oto jak go miłował". Jakiejże niezachwianej pewności i siły nabierają te słowa wobec krwawych ran Jezusa na krzyżu! Patrząc na to wijące się w bólu ciało, na te cierpiące, lecz z niewymowną dobrocią patrzące na świat oczy, na te broczące krwią rany, słyszeć winniśmy przejmujący szept idący z krzyża przez wieki: "Oto jak umiłował człowieka"....
Gdybyśmy się dalej wsłuchiwali w tę niemą, lecz donośną mowę krzyża, dowiedzielibyśmy się jeszcze niejednej prawdy i otrzymalibyśmy niejedną cenną wskazówkę dla naszego życia i działania. I tak winniśmy czynić. Krzyż Chrystusowy nie powinien być tylko wspomnieniem historycznym ani sprzętem w naszym mieszkaniu, ani dekoracją kościołów, ani tylko znakiem ochrzczonych. Krzyż winien być dla nas symbolem żywych i aktualnych, najwyższych spraw. Krzyż winien być dla nas skróconą codzienną Ewangelią, główną amboną, głównym nauczycielem i przewodnikiem. Słuchając Go osiągniemy taką mądrość życia, jakiej nie dadzą nam najlepsi nauczyciele posługujący się najwykwintniejszą mową ludzką. Szczęśliwi będziemy, jeżeli nad naszym grobem stanie krzyż, którego mowy słuchaliśmy pilnie i szliśmy za nią. On nie będzie wtedy strażnikiem naszej nicości ani rozpaczy, lecz kotwicą szczęśliwej jasności wiekuistej, znakiem zwycięstwa.
Wielki Piątek jest dniem szczególnego kultu krzyża. Nie przejdźmy obok tego wielkiego dnia. Ucałujmy ze czcią i miłością wizerunek Chrystusa, ale na tym nie poprzestańmy....
Artykuł zamieszczony był we Wrocławskim Tygodniku Katolickim 1955 nr 13