Nie tylko młodzież, lecz nawet wychowawcy i duszpasterze często nie zdają sobie sprawy, jak doniosły wpływ na kształtowanie się moralności jednostek i społeczeństwa mają pewne obiegowe hasła, powiedzonka i slogany bezkrytycznie przyjmowane z depozytu rzekomej mądrości życiowej, a w gruncie rzeczy z suteren podkultury. W naszej publicystyce moralnej pierwszy dr Lew Starowicz nazwał te slogany "mitami". Takie "mity" - zwłaszcza w rówieśniczych kręgach młodzieżowych - deprecjonują i przesłaniają nie tylko zasady etyki ewangelicznej, lecz często wszelkie normy moralne. Toteż ludzie, którzy chcą pracować nad ukształtowaniem swojej i cudzej etycznej osobowości, a szczególnie duszpasterze i wychowawcy powinni takie "mity" tropić i demaskować, ukazując ich błędność i szkodliwość. Dotyczy to głównie tak egzystencjalnej i doniosłej dziedziny życia, jaką stanowi płaszczyzna spotkań płci, miłości erotycznej i czystości. Jeżeli ta dziedzina jest u nas zaśmiecona, zwulgaryzowana i zdemoralizowana, to w dużym stopniu wypływa to z tych obiegowych haseł-mitów, które młodzież niepostrzeżenie przyswaja i kieruje się nimi na co dzień, nie negując nawet wielkich zasad etycznych na niedziele, rekolekcje i święta.
Rzućmy więc okiem i wystawmy pod światło prawdy i autentycznej wartości choć niektóre z tych żywych, współczesnych "mitów" na obszarze erosu i seksu.
- Spotykamy się z rozreklamowaną "tezą" o niemożliwości opanowania popędu płciowego, zwłaszcza u młodych.
"Czystość (opanowanie) w moim wieku? - Niemożliwe....", "To silniejsze ode mnie", "Mam taki temperament"... A tymczasem warto przeczytać uwagi prof. S. Gerstmana z książki: "Uczucia w naszym życiu" (WP/1963, s.76): Ludzie różnią się od zwierząt m.in. i tym, że mogą kierować swoimi emocjami w bardzo szerokim zakresie... Nie przezwyciężony jeszcze całkowicie obraz człowieka jako niewolnika instynktów, popędów, potrzeb i związanych z nimi emocji powinien być wreszcie usunięty sprzed naszych oczu... Tym bardziej, że konsekwencje tego odbijają się w postaci wypaczonego obrazu naszej osobowości. A dr W. Frankl w "Homo paciens" (PAX 1976 s.33) pisze: Człowiek nie jest istotą napędzaną popędem, lecz pociąganą wartościami. I setki tysięcy ludzi swoim życiem świadczy o możliwości panowania nad popędem seksualnym. - Mit zdrowia: że opanowanie (czystość, wstrzemięźliwość) "to niezdrowo".
Otóż zdrowie fizyczne nie jest najwyższą wartością i musi być nieraz poświęcane dla wyższych wartości (dobro moralne, społeczne, gdy wymagamy poświęcenia od lekarzy, żołnierzy, itd.).
Ale czystość motywowana jest wyższymi wartościami. Nie tylko nie prowadzi do schorzeń, lecz jest gwarancją i warunkiem prawidłowego rozwoju osobowości psychofizycznej człowieka . Dr Majda w książce pt. "Wychowanie seksualne dzieci i młodzieży" (W-wa PZWS, 1964) pisze: Utrzymuje się, że wstrzemięźliwość prowadzi do nerwic i psychonerwic. Pogląd ten jest zgoła błędny. Natomiast warto wiedzieć, co się dzieje pod tym względem po drugiej stronie bariery: jako konsekwencje swobody seksualnej występują psychopatia, nieodpowiedzialność, niezdolność do wytrzymania napięć i długotrwałego wysiłku, niedojrzałość i inne wypaczenia charakteru (A.H. Maslow. cyt. S. Garczyński - "Współżycie łatwe i trudne", Iskry 1966. s. 89). Dodajmy upokarzające choroby "W", cierpienia moralne, wyrzuty sumienia i najgorsze zło - zabijanie miłości - grzech. - Wśród chłopców i mężczyzn pokutuje usprawiedliwienie: " Mam potrzeby seksualne i muszę je zaspokoić".
Wyjaśnijmy tedy, że psychologia "potrzeb" jest złożona. Są potrzeby, które istotnie muszą być zaspokajane dla zachowania życia (głód, pragnienie, ciepło, itp.), ale i te skrajne potrzeby mogą być opanowane, a nawet czasem - muszą (np. dieta, poświęcenie nocy dla chorego). Ale potrzeby seksualne należą do innej kategorii i nie muszą być zaspokajane w sytuacji i czasie, kiedy "mam ochotę". Nie jest to bowiem sprawa wypicia szklanki wody czy kieliszka wina. Tu wchodzi w grę druga osoba ludzka, a nawet i trzecia - to jest sprawa społeczna. Zaspokajanie zatem potrzeb seksualnych musi się odbywać w zgodzie z prawami etyki, godności człowieka i torem rozwoju jego osobowości. Apetyty seksualne muszą być kontrolowane przez sumienie i opanowane przez wolę. Warto jeszcze raz zajrzeć do książki prof. Gerstmana. - Również wśród mężczyzn i chłopców jest rozpowszechnione hasło prymitywnego samopotwierdzenia: "Muszę być męski", "Chcę pokazać wobec kolegów swoją męskość"!"...
Warto więc w odpowiedzi zacytować uznane autorytety. "Prawdziwa męskość wyraża się opanowaniem siebie i swoich popędów, a nie uleganiem im" (dr W. Półtawska). "Mały mężczyzna usiłuje użyć nawet fizycznej przewagi, aby kobietę pomniejszyć i sprowadzić do swojego poziomu. Wielki mężczyzna, prawdziwy mężczyzna ujrzy w kobiecie tajemniczą wielkość..., która go onieśmiela i domaga się utrzymania dystansu...". "Z karafki napić się można, uścisnąwszy ją za szyjkę i pochyliwszy ku ustom, ale kto ze źródła pije, musi uklęknąć i pochylić czoła" (C. Norwid, cyt. Dr W. Fijałkowski - "Miłość w spotkaniu płci" - PAX 1977, s.32). - "Miłość wszystko rozgrzesza" albo "Jeżeli się kochamy, wszystko wolno"...
Postawmy najpierw pytanie: czy o miłości tu mowa? Bo autentyczna miłość wychodzi ku drugiej osobie ze szczerym hasłem: "Chcę dla ciebie dobra (chwały) na zawsze". I taka miłość jest cierpliwa - także i na płaszczyźnie erosu. Dr Półtawska wyraziła tę właściwość miłości z dramatyczną wyrazistością: Prawdziwa miłość między kobietą i mężczyzną jest również cierpliwa - nie spieszy do łóżka; a kiedy spieszy, to nie miłość, lecz pożądanie i namiętność. A.S.C. Lewis dodaje: Gdzie namiętność siedzi na tronie, tam rozum stoi za drzwiami. - "Cztery miłości" (PAX 1962, s.13). A miłość nierozumna już nie jest miłością. Miłość prawdziwa u chrześcijan łączyć się winna z Najwyższą Miłością i Jej się podporządkować, bo tam jest niewyczerpalne jej źródło. Miłość prawdziwa boi się grzechu i drugiego człowieka przed nim broni, bo grzech jest największym wrogiem miłości - rani ją albo zabija; jest antymiłością (ilustracja literacka: "Anna Karenina" L. Tołstoja). - Inny slogan woła: "Jedna moralność! Zrównanie praw kobiety i mężczyzny!".
Zgoda! Etyka ewangeliczna to głosi od czasu spotkania Jezusa z jawnogrzesznicą (J 8,1-11). Ale dlaczego niektóre kobiety domagają się równania "w dół"? Dlaczego nie wołają o podnoszenie innych "w górę"?
Ze strony męskiej mit seksu wyraża się nieraz w jakże w gruncie rzeczy smutnych oświadczeniach: "To dowód miłości" albo w formie szantażu: "Daj dowód miłości, bo pójdę do innej". Kto takich dowodów żąda lub je daje, ten daje dowód, że nie ma w nim miłości, bo brak tutaj nawet odpowiedzialności i szacunku. Toteż dr Półtawska radzi dziewczynie, by natychmiast wskazała drzwi takiej "sympatii", bo w zasadzie wszystko już wiadomo, co kryje się za parawanem nadużywanego słowa miłość. W. Trobisch w książce "Którędy do małżeństwa" (PK Baptystów, W-wa 1975, s.113) pisze: Seks nie jest sprawdzianem miłości, gdyż jest to rzecz, którą się niszczy przez samo sprawdzanie. - Wśród dziewcząt można spotkać formułę rozpaczliwej metody: "Zatrzymać chłopaka uległością...".
Fatalna droga! Obok niej - mnóstwo wraków życiowych i moralnych. Wszyscy wychowawcy, odpowiedzialni lekarze i obserwatorzy życia zgodnie widzą i stwierdzają, że do inicjacji seksualnej dziewczyna imponuje i ma mocne atuty przewodzenia chłopcu; po inicjacji czar pryska, atrakcyjność maleje i często kobieta wchodzi w sytuację poddaństwa i w noc pogardy. Tym więcej, że "Don Juan zamienia się w naszych oczach w brutala - sadystę", jak pisze dr K. Starczewska w książce "Wzory miłości w kulturze zachodniej" (PWN W-wa 1975, s. 211). I miłość umiera.... "Łatwość kobiet zmieniła świat w pustynię... Trzeba będzie zaczynać od zera, od jaskini" (A. Rudnicki, "Niebieskie kartki"). Krótko: łatwość i uległość dziewcząt prowadzi do ruiny kulturę erosu i do śmierci autentycznej miłości ze wszystkimi jej następstwami.... - "Chcę być nowoczesna i postępowa".
Co to znaczy "nowoczesny"? Każdy człowiek powinien być dzieckiem "swego czasu", ale istnieją wartości ponadczasowe, których nie wolno podeptać w żadnym czasie: wiara, godność, miłość, zasady etyczne - to rdzenne wartości kultury ludzkiej i one nie mogą być naruszone w żadnym czasie.
Człowiek powinien postępować słusznie i godnie w każdej epoce i w każdym czasie. I powinien być postępowy zawsze, ale w "górę", nie zaś - w "dół" - ku jaskini. Prawdziwy postęp - to realizacja swego człowieczeństwa i doskonalenie współżycia z ludźmi. Dla chrześcijan - "to zbliżenie się do doskonałości Boga" (A. Mickiewicz). - "Przed ślubem trzeba się sprawdzić, wypróbować".
Nasuwa się tedy pytanie: "co sprawdzić" - miłość do osoby, czy funkcjonowanie organów? Miłość do osoby nie dopuszcza nawet myśli uzależnienia jej od organów ciała. A jeśli się ją uzależnia od sprawności organów ciała, to jest to oczywisty dowód, że nie ma tam prawdziwej miłości. Co gorsza - tam ma miejsce degradacja osoby. Eksperymentowanie na osobie ludzkiej budzi odrazę; przypomina eksperymenty w obozach koncentracyjnych! (Warto jeszcze raz przeczytać uwagi W. Trobischa, jw., s.113). - "Trzeba poznać życie".
Życie jest jedno! Nie da się go powtórzyć. I nie można jednocześnie żyć na dwóch poziomach. Nie można równocześnie doświadczać dobra i zła, cnoty i grzechu. Jeżeli doświadczasz grzechu, możesz z niego już nie wybrnąć, możesz utonąć. Co to za nieodpowiedzialne, szalone ryzyko! U chrześcijan - co za brak zaufania i miłości do Ewangelii i Boga! Toteż chrześcijanin nie będzie powtarzać błędu i grzechu pierwszych ludzi (w symbolu spożywania owocu z drzewa "wiadomości dobrego i złego), lecz wybiera sobie na podróż przez życie Kogoś, kto dobrze zna wszystkie jego ścieżki i meandry i komu można w pełni zaufać. I za tym Przewodnikiem, bez obawy zagubienia się, idzie na szczyty człowieczeństwa ku PEŁNI ŻYCIA... - "Tak postępują wszyscy".
To oczywiście nieprawda. Sondaże socjologiczne wskazują, że mimo pewnej deprecjacji moralności ok. 35% polskiej młodzieży nie narusza postawy czystości przedmałżeńskiej. W Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie więcej niż 50% dziewcząt przeżywa w czystości swój okres przedmałżeński.
Ale gdyby nawet to twierdzenie było prawdziwe - przecież dojrzały człowiek nie może kierować się instynktem stadnym, lecz własnym rozumem i sumieniem - niezależnie od postępowania innych, mody i propagandy. - "Co się zmieni po ślubie kościelnym, gdy my się kochamy i zamierzamy ze sobą pozostać?".
Wiele się zmieni - a dla chrześcijan bardzo wiele; bo chrześcijański ślub jest sakramentem. "Przez ślub kościelny (sakrament) wiążą się młodzi ze wspólnotą wiary, z Ciałem Chrystusa, do którego należą przez chrzest" (A. Dheilly, "Miłość i sakrament", PAX 1977, s. 51). Przez sakrament łączą się małżonkowie z Bogiem, Wszechpotęgą i Wszechmiłością oraz ze wspólnotą Kościoła, która będzie ich wspomagać w trudnych momentach. Dzięki sakramentowi otrzymują prawo i pomoc Bożą do stawania się "jednym ciałem" na wszystkich poziomach życia. I dlatego pożycie przed sakramentem jest nadużyciem - jest grzechem śmiertelnym. - Często spotykamy mit siły woli: "Ja jestem pewny(a) siebie".
To jest przesadna dufność w swoje siły, a równocześnie naiwność i infantylizm. Kto bowiem ma oczy otwarte, kto ma dość samokrytycyzmu, kto zna trochę literaturę, biografie i samego siebie - jednym słowem - kto jest dojrzały, ten wie, ile w człowieku słabości, kruchości i niewierności (choćby historia ze św. Piotrem). Realnie słuszne są uwagi dr Hillard, ordynator szpitala w Toronto: "Są okoliczności, gdy rozsądek i siły absolutnie zawodzą, kiedy odpowiedzialność chłopca i samoposzanowanie się kobiety ulegają rozprzężeniu...". Toteż człowiek dojrzały i odpowiedzialny - niezależnie od opinii matki czy duszpasterza - będzie takich okoliczności zdecydowanie unikał (libacje alkoholowe, spotykanie się we dwoje "na kawalerce", czy w mieszkaniu dziewczyny, autostop, wyjazdy we dwoje za granicę, wycieczki samochodowe, itp.). Kto chce osiągnąć cel, musi podjąć odpowiednie kroki.
Jakie mamy kryteria do odkrywania, rozpoznawania i demaskowania podobnych mitów?
Oczywiście - i prawa psychologii, i etyki, i doświadczenia życiowe - chociaż to ostatnie w krótkiej fali - nie ujawnią nigdy wszystkich następstw zła wypływającego z przyjęcia takiego mitu jako zasady postępowania. Dzieje i meandry grzechu są bardzo tajemnicze i często po długim czasie, a nawet w następnym pokoleniu, przynoszą swoje zatrute owoce.
Toteż dla chrześcijan głównym kryterium dobra i zła, prawdy i fałszu, zdrowia i choroby moralnej jest światło Ewangelii i nauka Kościoła: co z jej treścią i nakazami i wezwaniami jest zgodne - to jest dobre, słuszne i prawdziwe. Chrystus i Kościół bowiem dogłębnie wiedzą co dobre, a co złe.
Zaufanie Chrystusowi i Kościołowi - to najwyższe światło i siła, i mądrość życiowa, i zbawienie człowieka, bo On jest Drogą, Prawdą i Życiem - Pełnią Życia...
Artykuł zamieszczony w "Przeglądzie Katolickim" 1979 nr 35 s. 4-5