Jesteśmy w najświętszym sanktuarium naszego kraju, na szczycie i w centrum duchowym naszej historii. Tędy dęły wiatry i wichry sześciu wieków. Tutaj na kamieniach zapisały się kroniki przeżyć niezliczonych pielgrzymów.
Tutaj wypowiadali nasi przodkowie przez więcej niż sześć pokoleń swoje radości, a najczęściej swoje osobiste i narodowe cierpienia. Tutaj znajdowali otuchę i odzyskiwali nadzieję "wbrew nadziei" dawni i współcześni rodacy. Stąd często wracali uzdrowieni na ciele, a jeszcze częściej na duszy.
Gdy przemierzaliście ostatnie przestrzenie dzielące was od Cudownej Kaplicy, czy uświadamialiście sobie, że stąpaliście po drogocennych kamieniach, droższych od marmurów, jaspisów i szmaragdów, bo obmytych łzami, a wyszlifowanych stopami a nawet kolanami naszych praojców i pramatek, rolników, robotników i kapłanów, naszych poetów, książąt i królów?
Tutaj, gdy się wyciszycie, usłyszycie stąpanie pierwszego króla Obojga Narodów, który przybył ze swoją rodziną na ekspiację po zbezczeszczeniu Obrazu przez złoczyńców w roku 1430.
Tutaj usłyszycie chrzęst pancerzy i brzęk ostróg króla Jana III Sobieskiego i jego uskrzydlonych husarzy, podążających pod Wiedeń.
Tutaj możecie usłyszeć nagrane na kamieniach i cegłach łuki i wybuchy granatów oblegających Jasną Górę szwedzkich napastników w Adwencie i w uroczystość Bożego Narodzenia 1655 roku.
Tutaj usłyszycie modlitwę namiestnika Chrystusowego, naszego rodaka, który klęczał na początku czerwca 1979 roku przed wizerunkiem Królowej Polski.
Tutaj z milionami rodaków wypraszał dla siebie i dla narodu światła i moce nasz nieodżałowanej pamięci Prymas Tysiąclecia...
Tutaj rodziły się i krystalizowały światłe i odważne myśli, idee naszych braci robotników niezapomnianego wielkiego Sierpnia. Jednym słowem: tutaj mówią wieki, wołają kamienie. Tutaj naprawdę znajdujemy się w najświętszym miejscu Ojczyzny, w sanktuarium najcenniejszych i wciąż żywych nurtów modlitw, myśli - w skarbnicy najcenniejszych wartości boskich, ludzkich i narodowych. Mówią także o tym, promieniujące pięknem ziemskim i nadziemskim, niezliczone wota na ołtarzach i ścianach tej świątyni.
Ale najważniejsze i najradośniejsze jest to, że znajdujemy się w domu naszej kochającej Matki i pragnącej naszego szczęścia Królowej - w roku jej Wielkiego Jubileuszu.
A więc ta ziemia, na której stoimy, te mury, w których się znajdujemy są naprawdę piękne. Niech je uszanują wasze zmęczone stopy, niech uczczą wasze serca, niech dyskretnie pocałują wasze usta...
A teraz drugie pytanie: Po coście tu przybyli?
Z pewnością nie w jednym celu i nie z jedną intencją. Na pierwszy plan cisną się błagania i prośby, bo polskie niebo zasnuło się ciemnymi chmurami. Znów jesteśmy na niebezpiecznym wirażu historii. Odsuńmy jednak dzisiaj żale i prośby na drugi plan. Bo w tym dniu obchodzimy radosny Jubileusz naszej Królowej w Jej ziemskiej rezydencji.
Dziś składamy Ci, o Matko-Królowo, hołd i dziękczynienie za te błogosławione 600 lat obecności na tej Jasnej Górze i w naszym narodzie w wizerunku "Czarnej Madonny". Dzięki Ci składamy za wszystkie spostrzeżone i niedostrzeżone gołym okiem dary i łaski przekazane niezliczonym pielgrzymom i naszej Ojczyźnie.
Drogi nasz Ojciec św. w liście na rozpoczęcie tego Jubileuszu napisał do nas: Żadna historia, jaką z pomocą ludzkich środków moglibyśmy napisać, nie ogarnie tej treści, którą zna tylko sam Bóg i Bogurodzica. W okresie, w którym narodem polskim przestali rządzić królowie polscy - świadomość, że Pani z Jasnej Góry została proklamowana przez jednego z nich Królową Polski - pomagała przetrwać narodowi w poczuciu jego własnej suwerenności.
Oto są główne motywy naszego jubileuszowego dziękczynienia...
Królowo-Matko, ale nie bierz nam za złe, że i w tym wielkim dniu dziękczynienia złożymy u Twych stóp różaniec nowych błagań i próśb, gdyż "my już bez skargi nie znamy śpiewu, wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń". Toteż modlimy się o dary osobiste i prywatne, lecz przede wszystkim o nowe pomoce i łaski dla narodu i Ojczyzny, która znajduje się znów w niebezpieczeństwie. Modlimy się wspierając nasze serdeczne słowa ofiarą naszych pielgrzymich trudów, pokutą i czuwaniem: o dobrą wolę, o mądrą i odważną odpowiedzialność dla rządzących, o ludzkie i polskie serca dla wykonujących rozkazy, o to, by Polak nie bił Polaka ani kamieniem, ani też pałką, ani pięścią, ani żadnym raniącym czy zabijającym narzędziem, by nikt nikogo nie torturował ani fizycznie, ani moralnie. Modlimy się za nasze siostry i braci pozbawionych wolności i dlatego nieobecnych wśród nas.
Ale modlimy się także o rozsądek, cierpliwość i wierność zasadom Ewangelii dla wszystkich obywateli naszego kraju. Modlimy się, zgodnie z wezwaniami naszego ks. Prymasa i Episkopatu, o wyciszanie i wygaszanie ognisk trującej nieufności, wrogości i nienawiści - tędy bowiem prowadzi droga do pojednania i ugody społecznej.
Ale przybyliśmy tutaj i po to, by przy zasnutych chmurami gwiazdach odnaleźć jedną orientację naszego działania, aby otrzymać od naszej Królowej niejako dyrektywy i instrukcje: co mamy czynić obok żarliwej modlitwy. Pytamy pokornie: Królowo-Matko, co mamy czynić? Odpowiadasz nam nie po raz pierwszy, bo skłonni jesteśmy twojej odpowiedzi zapominać za progami modlitw i świątyń: Czyńcie, cokolwiek wam powie. /J 2,5/
A Jezus mówi jednoznacznie z wszystkich kart Ewangelii: Trzeba nie tylko się modlić, lecz działać, trzeba walczyć o prawdę i dobro, o sprawiedliwość i wolność, o godność człowieka i jego niezbywalne prawa i wszystkie szczytne ideały boskie i ludzkie, jako że "Wiara bez uczynków martwa jest". Atoli w tej walce nie wolno posługiwać się bronią zła: bronią pogardy, odwetu, nienawiści. Jezus przez swego Apostoła wzywa: Nie daj się zwyciężać złu, lecz zło dobrem zwyciężaj /Rz 12,22/: dobrym sercem, dobrym słowem, dobrym czynem. A módlcie się za prześladujących i spotwarzających Was /Mt 5,44/ - mówi dalej Zbawiciel.
Czy to nie niebiańska utopia, torująca drogę panowaniu zła? Nie, ze wszystkich miar - nie! Wprawdzie zasad Ewangelii nie da się sprawdzić na krótkiej i powierzchownej fali, one prowadzą do wieczności i w niewymierne otchłanie ludzkiej egzystencji. Ale hasło: "zwyciężaj zło dobrem" weryfikuje się nawet w polu naszego widzenia - w życiu jednostek i społeczeństw. Przecież pod tym ewangelicznym hasłem odniósł zwycięstwo M. Gandhi. Przecież siłą ewangelicznej miłości-agape walczył o przyznanie ludzkich praw swoim czarnym rodakom Martin King.
Przecież naoczną lekcję siły tego hasła stanowią również młode dzieje naszego Sierpnia. Gdyby robotnicy Wybrzeża wyszli na ulice pod sztandarem "walki klas", gdyby chwycili za morderczą broń z żelaza, nasz kraj spłynąłby potokami bratniej krwi, a naród zatrułby się jadem nienawiści. Ale dzięki temu, że pierwsze szeregi robotników zbuntowanych przeciwko panoszącemu się złu stanęły pod sztandarem Krzyża i Królowej Polski, ponieważ wielu przyjęło krzyże ofiary na swoje barki włącznie do utraty wolności i życia, nie wzywając pomsty i odwetu, uniknęliśmy chyba czegoś najgorszego, a nawet wyzwolone zostały trwałe wartości moralne i społeczne, które wejdą w krwioobieg naszej kultury i życia społecznego. Te wartości są dostrzegalne gołym okiem, a ich owocowanie nie jest zakończone!
A więc nie ma obiektywnych podstaw na tej płaszczyźnie do frustracji, prostracji i nihilizmu albo do kwestionowania zasad Ewangelii. A jeżeli tym zasadom, w imię wezwania naszej Królowej, będziemy nadal wierni, z pewnością Matka-Królowa nie zaniecha swego wstawiennictwa u Boskiego Syna i uprosi dla nas i dla naszej Ojczyzny nowe zdroje łask i pozwoli wydobyć się nam ze szlamu bagnistej rzeczywistości i wyciągnąć z niej jeszcze niejedną drogocenną perłę dla naszej kultury duchowej.
I taka metoda walki, z taką pomocą, zapewnia jedynie długofalowe i radykalne zwycięstwa dobra, prawdy i miłości, stanowiące podstawy Królestwa Bożego i Królestwa Maryi.
Tak, mamy prawo i obowiązek walczyć ze złem, w jego różnych postaciach. Mamy prawo domagać się nieustraszenie od rządzących poszanowania godności człowieka i jego niezbywalnych praw: wolności przekonań, uwolnienia obywateli pozbawionych wolności, naprawienia wyrządzonych krzywd. Ale jako chrześcijanie mamy wezwanie do jeszcze radykalniejszej walki z ciemnymi siłami, które od wewnątrz zatruwają, kaleczą i zabijają istotną substancję człowieka i społeczeństwa - jego ducha: to nasze wady i grzechy. Bo narodu duch zatruty - to dopiero bólów ból - pisał J. Słowacki. I ta walka nie musi się wyrażać akcjami zewnętrznymi - ona raczej powinna toczyć się w interiorze naszych osobowości i wspólnot - tam, gdzie tworzy się substruktura moralności indywidualnej i etos narodu - na obszarze, gdzie powinniśmy być wolni i suwerenni w każdych okolicznościach, gdzie sprawują władzę: Bóg, nasza Królowa i nasze sumienie, dokąd żadnej innej władzy dopuścić nie wolno. I tej suwerenności ducha i sumienia trzeba dzisiaj strzec jak źrenicy oka. Tutaj bowiem powstaje największe zagrożenie. I na tym obszarze moralności masa pilnej, istotnej i zaniedbanej roboty. Albowiem nasze osobiste i społeczne wady, z którymi walkę tyle razy ślubowaliśmy Królowej Polski, zamiast ustępować w atmosferze frustracji - zdają się aktywizować i poszerzać także na terenie życia studentów: alkoholizm, rozwiązłość; rozszerzają się: nieufność, donosicielstwo i lenistwo. Doszły do nas ponure wiadomości, że w domach studenckich, nawet w Wielkim Tygodniu urządzano alkoholowe libacje, a bezwstyd tak cynicznie zadomawia się w niektórych pomieszczeniach, że ich współmieszkańcy ledwie nie mówią: "Przepraszam, że przeszkadzam".
To naprawdę "bólów ból", że w życiu nawet dziewcząt, tak blisko przez płeć spokrewnionych z Niepokalaną, tak mało ceni się czystość, którą Ona była obleczona. A przecież na tym obszarze młodzież może najpełniej wyrazić swoją cześć i nabożeństwo do Bożej Rodzicielki. Młodzież katolicka powinna nawet innym wskazywać, że czystość stanowi uwarunkowanie prawdziwej miłości, która stanowi fundament małżeństwa i rodziny. Jest coś paradoksalnego i bolesnego, że tak wielki odsetek młodzieży, deklarującej swoją wiarę w Boga i cześć dla Matki Bożej, przynajmniej w postaci pielgrzymek i nabożeństw, przyjmuje lekko destrukcyjne hasła ateistycznej szkoły Kozakiewicza, Imielińskiego i Wisłockiej. Nad wyraz to bolesne wobec bogactwa zewnętrznego kultu Bogurodzicy, że zbyt wiele młodzieży akademickiej poprzedza sakrament małżeństwa grzechami cudzołóstwa, czyli nielegalnego pożycia, zwłaszcza po ślubie cywilnym, który przecież dla chrześcijan nie daje żadnych praw moralnych, zakażając w ten sposób fundamentalną tkankę moralności małżeńskiej.
Powstały na terenie naszego kraju grupy np. "Troska o życie", a ostatnio doniosły ruch "Kielich życia". Powinien również powstać ruch troski o czystość, wówczas ubędzie tamtym szlachetnym ruchom troski o życie. Oto ile zadań i pracy przed wami.
Może ktoś z was mieć wątpliwość, czy warto te sprawy odkrywać w dniu Jubileuszu naszej Królowej i w tak zachmurzonych okolicznościach społecznych. Rzeczywiście - obnażanie ran w ogóle nie należy do radości duszpasterzy, ale odpowiedzialni duszpasterze, pamiętając wezwanie św. Pawła: "upominaj w porę i nie w porę", nie mogą znieczulać sumień ludzkich tylko pochwałami, nie mogą zerwać z tradycją wielkich proroków, którzy aczkolwiek w bólu i z bólem obnażali rany, aby je uleczyć. Nie mogą szukać poklasku słuchaczy, nie mogą pocieszać banalnymi obietnicami, że "wszystko Królowa Polski wybaczy i załatwi", że "wszystko będzie po naszej myśli". A duszpasterze muszą mówić z całą mocą, że wszystko musi być według myśli i woli Boga i naszej mądrej, dobrej i możnej Królowej, której winniśmy bezgranicznie zaufać, okazując Jej i Jej Boskiemu Synowi bezwarunkowe posłuszeństwo. I tylko na tej drodze możemy widzieć odrodzenie i cudowną pomoc naszej Królowej.
Może też ktoś z was powiedzieć: Co my zrobimy - przecież w tej, nawet dużej rzeszy stanowimy w Polsce tylko niewielki odsetek młodzieży studiującej? Na to usłyszymy odpowiedź Chrystusa: Wy jesteście solą ziemi i światłością świata /Mt 5,13-14/. Jeżeli obleczecie się w żywą wiarę, w niezłomną nadzieję, jeżeli pozwolicie się napromieniować darami Ducha Świętego: mądrością, roztropnością, męstwem i miłością, jeżeli będziecie dalecy od postawy "przepraszam, że wierzę", "przepraszam, że przeszkadzam", dokonacie większych dzieł aniżeli zamierzacie. Wyzwolicie siebie i nowe ruchy, i nowe, nawet jeszcze nie przeczuwane procesy, wiodące do lepszego jutra naszego wspólnego Królestwa i szczęśliwego pojutrza niewymiernego losu każdego obywatela tego Królestwa.
Ale na tej drodze jeszcze jeden warunek: Przestańcie być indywidualistami! Włączajcie się do wspólnot Duszpasterstwa Akademickiego (DA). Tam znajdziecie ubezpieczenie już przyswojonych wartości, warunki pogłębienia wiedzy, inspirację oraz wsparcie dla głębinowego, długofalowego działania na rzecz ukształtowania chrześcijańskiej osobowości, na rzecz wyzwolenia i odrodzenia naszego narodu. Tylko nie poprzestańcie na kontaktach, lecz nawiążcie więź stałą i ciągłą z duszpasterstwem akademickim. Nie pływajcie na fali zmiennej ochoty. Dopiero zaangażowanie w codzienną pracę DA spełni nasze obietnice i wasze oczekiwania. Dorywcze kontakty, udział w dorocznych pielgrzymkach i dniach skupienia nie ukształtują was na miarę współczesnych zadań katolików i Polaków, jak nie uczynią tego świąteczne nabożeństwa. A więc rekrutujemy was wszystkich - przynajmniej tu obecnych. Przychodźcie! Nie bójcie się, nie nadużyjemy waszego zaufania. Otwieramy drzwi i serca.
Strzeżcie się natomiast byle jakich proroków i przywódców. Nie dajcie się sprowokować do nierozsądnych i nieewangelicznych czynów. To też wasze zadanie. Musicie bez utraty suwerenności wewnętrznej zakończyć studia bez względu na to jak potoczą się losy naszego kraju. Potrzebni bowiem będziecie dla Kościoła i Polski jutra.
Oto są instrukcje i dyrektywy naszej Jubileuszowej Królowej na nasze obecne, pełne niepokoju i bólu czasy, na dni naszego życia i działania. Jeżeli włączymy te w nasze postanowienia i ślubowania zaraz w nasze powszednie życie, tym samym złożymy Jej najpiękniejsze dziękczynienie i hołd jubileuszowy ponad wszystkie najpiękniejsze kwiaty i słowa. Ale w lęku, by te ślubowania nie stały się jeszcze jednym pakietem makulatury, jakich niemało złożyliśmy na tej Jasnej Górze, z głęboką pokorą już teraz, u progu dalszych spotkań z Tobą, prosimy i błagamy, aby Jezus za Twoim wstawiennictwem mętną wodę naszej słabej woli przemienił w trwałą silę naszej modlitwy i działania, w wyborne wino radości, płynącej ze świadomości, że jesteśmy na dobrej drodze, że walczymy o dobre cele, że posługujemy się dobrą moralną i skuteczną bronią, zapewniającą autentyczne i totalne zwycięstwo. Jednym słowem, że spełniamy Twoje nieomylne instrukcje, wyrażające wolę Twego Syna i Jego Ojca.
A taka postawa upoważnia nas bez zbędnych proroctw do wielkiej nadziei i do oczekiwania nowych cudów, ale w kształcie i godzinie, którą określi On sam - Syn Przedwiecznego, Najwyższego i Wszechpotężnego, którego nasza Królowa była pokorną Służebnicą. Amen.
Wygłoszona na Jasnej Górze 8.05.1982 r.